Dominik Szoboszlai — zawsze zostawiał serce na boisku. Czy zacznie dostarczać także liczby?
Dominik Szoboszlai został wyróżniony w głosowaniu kibiców na oficjalnej stronie Premier League jako gracz 3. kolejki. Czy tylko wspaniały gol z rzutu wolnego, kandydat do miana jednego z trafień sezonu, stoi za tym wyróżnieniem? A może kibice dostrzegli coś więcej — piłkarza, który łączy błysk z dyscypliną, gwiazdorską twarz z robotniczym etosem? Zapraszamy na felieton o madziarskim maestro.

Hybryda w systemie Slota
Arne Slot nie miał wyboru. Kontuzja Frimponga, odejście Trenta do Realu i brak przekonania co do jakości piłkarskiej Connora Bradley'a sprawiły, że prawa strona obrony stała się problemem. Wielu widziało tam Joe Gomeza, jednak holenderski menager LFC wybrał ponownie niestandardowe rozwiązanie, które widzieliśmy po raz pierwszy w meczu z Newcastle. To świadczy o jego kalkulacji, pragmatyzmie i umiejętności stosowania rozwiązań, które potrafią zaskoczyć przeciwnika. Lepiej postawić na zawodnika, który da jakość w rozegraniu i intensywność w pressingu, niż ryzykować ograniczenia. Na tej flance wylądował Szoboszlai — nie jako klasyczny obrońca, tylko jako hybryda, która w jednej akcji zamyka pressing, a w kolejnej prowadzi kontratak. Ponadto mecz ze Srokami dał trenerowi ku temu argumenty.
Dramaturgia w Newcastle
Tydzień wcześniej, przeciwko Newcastle ponownie nad zespołem Slota wisi groźba utraty kompletu punktów. Liverpool gra w przewadze jednego zawodnika po czerwonej kartce dla Gordona na faulu po którym mógł ucierpieć kapitan Oranje Virgil Van Dijk. Jednak waleczne Sroki doprowadzają do remisu. Z 2:0 zrobiło się 2:2. Mamy 10 minutę doliczonego czasu gry. W ostatniej akcji ofensywnej Liverpoolu oglądamy koronkową akcję drużyny. Jedną z lepszych, która zapisze się w historii. W roli głównej wystąpi bohater dziesiejszego felietonu. Dominik Szoboszlai zamiast egoistycznego strzału przepuszcza piłkę do niespełna 17-letniego Ngumohy. Młody strzela, Liverpool wygrywa. To jest Szobo w pigułce: wybór drużyny ponad własną wizytówkę.
Prognozy to hałas. Wynik to fakt.
W następnym meczu mamy hit kolejki. Na Anfield melduje się Arsenal. Mecz wagi ciężkiej. I taki był też jego przebieg. Żadna z drużyn nie potrafi przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Jest 83. minuta. Sędzia odgwizduje faul na Curtisie Jones'ie. Do bramki około 20 metrów. Golkiper Kanonierów, uznawany za jednego z najlepszych w swoim fachu skrupulatnie ustawia mur. Dominik Szoboszlai podchodzi do piłki i uderza tak, że nawet slow motion nie jest w stanie odebrać strzałowi dramatyzmu. Gola z wolnego ogląda się jak trailer do filmu o mistrzostwie. Efekt? Gracz kolejki nr 3 w głosowaniu kibiców z całego świata na oficjalnej stronie Premier League oraz nominacja do nagrody gracza miesiąca. Liczby, które mówią jasno: nie jest to chwilowy przebłysk. Piłkarski świat dostrzegł, że Szoboszlai to piłkarz, który daje drużynie więcej niż serce na boisku i nieustępliwość. W końcu zaczyna dostarczać to co w futbolu jest najpiękniejsze - artyzm i maestrie zarezerwowane dla najwybitniejszych.
Maestro futbolu, który nie gwiazdorzy
Na pierwszy rzut oka wygląda jak aktor. Sylwetka modela, twarz celebryty. Mógłby chodzić po wybiegach w Mediolanie albo grać w reklamach luksusowych zegarków. A jednak na boisku nie gra gwiazdy. Zapieprza za trzech, wraca za czterech, domyka pressing tak, jakby miał na koncie tysiące godzin na bocznym boisku akademii. I właśnie ten kontrast pokochało Anfield. Piłkarz, który wybiera pracę dla drużyny kosztem własnego ego. I dzieje się to od samego początku pobytu w LFC. Jak do tej pory często można było kręcić nosem na brak liczb, tak trzeba też pamiętać o jednym fakcie. Pan piłkarz Dominik Szoboszlai, 24 latek, w swojej dotychczasowej karierze w każdym sezonie wznosił jakieś trofeum. I oby nie było inaczej i w tym. A wiele wskazuje na to, że LFC zamierza iść po puchary. W końcu to jest w DNA tego klubu.